Nad Bałtykiem z Jussi byłam dwa razy – raz w maju, na opóźnioną majówkę a drugi raz w połowie sierpnia. Pro tip: żeby ominąć chmary turystów, jedź na majówkę dwa tygodnie po majówce. Opowiem wam gdzie nad morze pojechać z psem. Chciałabym trochę odczarować nadbałtycki koszmar jaki czasem serwują mi znajomi, kiedy mówię, że chętnie wrócę tam z Jussi.
Na początek trochę o planowaniu.
Majowy wypad był zaplanowany z pewnym wyprzedzeniem, głównie ze względu na urlop. Tak więc szukając informacji gdzie nad morze pojechać z psem, znalazłam na Bookingu nie za drogi pokój w pensjonacie na helu, oczywiście z możliwością przenocowania bestii. Booking.com to moje ulubione narzędzie do szukania noclegów. Mają bardzo sensownie opisane możliwości noclegu z psami i ułatwiają komunikację z właścicielami obiektów.
Pobyt sierpniowy był zupełnie nieplanowany. Po festiwalu Grass Roots w Rudnikach postanowiłam pokazać bliskiej osobie polskie morze i hel był oczywiście najlepszym rozwiązaniem. Pojechaliśmy zupełnie bez planu, za to z namiotem w bagażniku i Jussi na tylnym siedzeniu.
Przez chwilę marzyło mi się spanie na plaży. Niestety, okazało się, że jest to nielegalne, plus wyobraziłam sobie mokrą Jussi w namiocie – nie, nie nie.
Znalezienie noclegu okazało się banalnie proste. Dojechaliśmy niemal na koniec półwyspu i zaszliśmy do pierwszego z brzegu kempingu (jestem prawie pewna, że był to Helkamp). Znalazło się miejsce i na auto, i na namiot i na psa. Do tego cena nie była wcale wygórowana. Niestety, teraz już nie pamiętam ile zapłaciłam, pamiętam za to, że byłam z tej ceny zadowolona.
Nocleg załatwiony, teraz co na takim helu robić z psem?
Jeśli masz labradora, odpowiedź jest jedna: woda.
Jussi była oszołomiona tym bezkresem wody, w dodatku, pływając tylko w rzekach i jeziorach, nie miała jeszcze okazji poznać co to są fale! I dowiedzieć się, że morska woda jest słona! I że jak jesz piasek to wydalasz piasek. To ja odkryłam, zbierając kupę Jussi. Kojarzysz takie coś jak piasek kinetyczny? I-den-ty-ko.
Co do plaż, jeśli nie było gdzieś zakazu wejścia z psem to wchodziłyśmy. Czasami było tak, że jakaś część plaży nie była dostępna dla psów, ale kilkaset metrów dalej już tak, więc warto trochę pospacerować. Na pewno coś się znajdzie.
Nie samym morzem i piaskiem człowiek żyje.
Dzięki tarasom, z psem można wejść praktycznie wszędzie, i zjeść praktycznie wszystko. Jedyne czego nie udało mi się zobaczyć to fokarium, mimo że foki to w sumie takie psy.
W miejscowości Hel bardzo polecam promenadę nad plażą i platformę widokową. Podest jest zrobiony w sam raz na psie łapki, widok piękny. A informacje o tym, jak ten chroniony obszar jest dla nas ważny i ile pracy było włożone w doprowadzenie go to takiego stanu w jakim jest teraz, są naprawdę dobrze przygotowane.
W maju wybrałam się pociągiem na jeden dzień do trójmiasta (bardzo fajne połączenie kolejowe), w sierpniu natomiast spędziłam na helu jedną tylko noc.
Parawany ?!?
No dobra, ale co z tymi chmarami turystów? Płaczącymi dziećmi? zatłoczonymi plażami? PARAWANAMI??!!
Okazuje się, że na samym skrawku helu ludzi nie było za dużo. Fakt, kiedy przejeżdżałam przez cały półwysep, w centrum każdej miejscowości turystów było dużo. My jednak zgrabnie omijaliśmy wszelkie skupiska ludzkie. Na plaży było tyle miejsca, że Jussi mogła swobodnie pochlapać się w morzu, i nikomu nie przeszkadzała. Do tego, na samym skrawku półwyspu jest bardzo fajny las w którym można pobiegać i pobawić się z psem.
Podsumowując, nocleg na helu z psem ani nie wyszedł mnie bardzo drogo ani bardzo stresowo. Postaram się jeszcze tam wrócić, w końcu do trzech razy sztuka.
Ciekawa jestem twoich wrażeń, gdzie nad morze jeździsz z psem? Byłaś tam z psem? Planujesz wrócić, czy może wolisz odwiedzać polskie morze poza sezonem turystycznym?