Tutaj znajduje się informacja o sprzęcie który przez lata udało mi się zgromadzić, a bez którego nie wyobrażam sobie nawet krótkiego wyjazdu. Większość z rzeczy zamieszczonych poniżej została mi podarowana, część jest dosyć stara, część zupełnie nowa. Jest to moja podstawowa wyprawka. Dodam, że nie posiadam jeszcze wszystkiego co potrzebne przy budżetowo przyjaznych wyjazdach, ale systematycznie pracuję nad tym, aby te braki uzupełniać.
śpiwór
Mój to Forclaz 10° – 15° ultralight z Decathlonu. Sprawdza się genialnie, jest mały, lekki, upycha się go pięścią w pokrowcu. Zimno mi w nim było chyba raz w życiu – na Woodstocku. Aha, dostałam pod choinkę, na specjalne życzenie, więc nic mnie nie kosztował
kosmetyczka
Kolejny prezent. Nawet nie wiedziałam że ją potrzebuję, dopóki jej nie dostałam. Jest lekka (zawsze plus!), bardzo pojemna, zawieszana (ważne w schroniskowych prysznicach). Firmy Sea to Summit. Ja moją testuję od bardzo niedawna, ale już czuję, że będzie mi służyła latami.
buty
W tym temacie nie mam jeszcze za wiele do powiedzenia. Latem sprawdzają mi się sandały z Ecco. Zresztą, przeszłam na nich 100 km podczas Camino de Santiago i stopy mi nie odpadły. Co do traperów, szukam. Jak znajdę odpowiednie w dobrej cenie – uzupełnię.
plecak
Pierwszy raz, wspinając się na Strzechę Akademicką z Jussi, miałam ze sobą oldschoolowy, wysłużony, 50 litrowy plecak Alpinusa. Służył mi głównie do wnoszenia karmy dla psa. Potem nauczyłam się żywieniowych patentów i w zupełności wystarcza mi 30 litrowy Karrimor, zaprojektowany bardziej do biegania po mieście, ale ma pas biodrowy, sztywne plecy, i mieszczę się w nim na weekendowy wypad w góry, jak i na kilkudniowy wyjazd za granicę.
termos
kolejny prezent (ach, jak ja lubię święta i urodziny!) nie jest to specjalny górski termos, zimą całkiem szybko się wychładza, miał być na tyle uniwersalny żeby z nim pójść do pracy, jak i móc zabrać go na wyjazd. Nie rzuca się w oczy i zajmuje mało miejsca w plecaku. Mnie wystarcza.
kindle/książka
Element obowiązkowy, kiedy pies wyczerpany śpi, a ja sączę zimne piwo w schronisku. Nic tak nie smakuje jak książka po godzinach chodzenia.
klapki
Długi czas nie miałam klapek, wtedy pod prysznic chodziłam we wspomnianych wyżej sandałach. Minusy takiej wielozadaniowości można sobie łatwo wyobrazić. Kiedy uznałam, że Jussi jest na tyle duża, żeby nie zjeść mi kolejnej pary, i kiedy chciałam zacząć korzystać ze sportowych przybytków Wrocławia, zakupiłam przecenione klapki z różowym logo Adidasa. Są przeurocze, a ja zakładając je czuję się jakbym fundowała moim stopom spa 😉
nerka
Kolejny prezent – tym razem mój dla mnie. Polska firma – Mięta, robi przepiękne nerki. W sezonie letnim nie wychodzę bez niej z domu, mieści nawet kindla, wszystkie potrzebne rzeczy dla psa (o tym w następnym poście), telefon, klucze, co-tylko-chcesz. Trochę zaczęła się wycierać przy pasku ale zupełnie jej to nie przeszkadza w funkcjonalności. Skarb!
ręcznik
Lekki, szybkoschnący, też decathlon, duży. Planuję kupno drugiego takiego dla Jussi, bo pies się kocha moczyć, a frota zajmuje dużo miejsca. Ma jeden minus – ciagle zapominam wziąć go z domu na wyjazd. Na szczęście w aucie zawsze wożę ze dwa ręczniki dla psa, zwłaszcza latem.
To tyle jeśli chodzi o mój sprzęt, bez którego nie wyobrażam sobie wyjazdu. Celowo nie pisze o ubraniu, bo kilka bluz z Croppa i termoaktywna bielizna kupiona na narty 10 lat temu nie są zbyt ciekawym materiałem. Dodatkowo wszystko zależy czy bardziej góry, czy płaskie, czy woda. Na pewno nie noszę nowych ubrań. Ja się brudzę, psie łapki brudzą, sierść jest wszędzie.
Co dla was jest podstawowym wposażeniem na krótki wypad z noclegiem? Bierzecie więcej elektroniki? Ubrań? o czymś ważnym zapomniałam, albo jest coś co mogłoby mi znacząco ułatwić życie? piszcie w komentarzach!