Jak ogarnąć SUP z dużym psem? Dlaczego zaczęłam pływać na desce z Jussi? Jak zorganizować sobie taki sposób spędzania czasu? Czytaj dalej, a wszystko ci opowiem.
Dwa lata temu w maju moja koleżanka wzięła mnie ze sobą do Mietkowa na pływanie SUPem. Jest to taka deska na której się stoi i macha wiosłem.
Pamiętam to dobrze, bo kiedy chciała mnie przekonać że deska jest stabilna i nic mi się nie stanie, sama wpadła do wody.
Do tego, mimo pięknego słońca był mocny wiatr i w drodze powrotnej pływanie na sporych falach pod wiatr było nie lada wyzwaniem. Ale i tak się udało, złapałam bakcyla.
Kilka tygodni później Agnieszka kupiła sobie swoją własną deskę i zwodowała ją na Odrze. Oczywiście towarzyszyłyśmy jej z Jussi w tym wydarzeniu. Kiedy ja chciałam potestować deskę, Jussi uznała, że koniecznie musi mnie uratować, i próbowała wdrapać się na nową deskę Agnieszki. W ten sposób zarysowałyśmy jej świeżutki zakup. Wtedy też zrozumiałam, że jeśli chcę pływać z Jussi, muszę zainwestować we własny sprzęt.

Rok temu, jak już wiecie, zdiagnozowano u Jussi dysplazję. Jako, że jedną z metod rehabilitacji jest pływanie, myśl o desce powróciła. W końcu to żadna frajda czekać na brzegu kiedy twój pies kręci ósemki w rzece przez ponad godzinę.
W tym roku, z powodu pandemii, zamknięcia w domach, ogólnej niewiadomej co do najbliższej przyszłości, myśl powróciła. Przecież Odrę mam pod nosem, Jussi lubi pływać, istniała obawa, że przez nie wiadomo jak długi czas nie będziemy mogły nigdzie pojechać, nic ciekawego zrobić.
Klamka zapadła. Zakupiłam najtańszy z większych modeli, razem z pompką, wiosłem, kamizelką ratunkową i wodoszczelnym workiem.
za psie pieniądze?
Tak, ta zabawka trochę wykracza poza nasze motto, czyli za psie pieniądze. Na szczęście SUPy stały się już na tyle popularne, że łatwo jest je kupić z drugiej ręki za rozsądną kwotę.
W ten sposób zaczęłyśmy naszą przygodę na wodzie.
Nie wiem jak to jest pływać z psem, który lubi wodę umiarkowanie. Jeśli macie takie zwierzaki i doświadczenia, dajcie znać w komentarzach. Ja tam zawsze zazdroszczę kiedy widzę zdjęcia idealnie suchych psiaków gdzieś na plaży czy na pomoście.
Jussi wodę kocha chyba bardziej niż mnie. Jeśli jesteśmy przy brzegu, Jussi jest mokra. Takie życie.

Pływanie na SUPie z labradorem wygląda następująco:
Puszczasz psa, żeby się wybiegał w wodzie i pozbył się chociaż odrobiny energii.
W tym czasie patrzysz, czy nie wyjada jakiś resztek ryb z szuwarów, i pompujesz deskę. Pompowanie to żmudna czynność, na moją deskę trzeba około 150 razy nacisnąć pompką, żeby osiągnęła zalecane 15 PSI. To upierdliwe i męczące, ale za to jest rozgrzewka.
W tym czasie jest szansa, że mokry i ubłocony pies przebiegnie ci kilka razy po desce. Nie przejmuj się. I tak będziesz cała mokra a deska cała brudna.
Po napompowaniu mocuję statecznik i woduję deskę. Trzeba wybrać takie miejsce, żeby statecznik juz sobie pływał w wodzie, bo Jussi bardzo lubi wskakiwać na deskę, a szkoda żeby się połamał.
Do nieprzemakalnej torby pakuję telefon, kluczyki od auta/mieszkania, portfel i co tam jeszcze mam żeby się nie zamoczyło.

Jeśli chodzi o odbijanie od brzegu, przetestowałam dwie opcje:
1 – Odpływam jak najszybciej kiedy Jussi się tapla, żeby wciągnąć ją na deskę na głebokiej wodzie,
2 – Prowadzę ją na smyczy na deskę i trzymam smycz machając wiosłem, i odpływając od brzegu. Warto przećwiczyć ten sposób, kiedy przy brzegu jest dużo wędkarzy.
Samo pływanie na SUP z dużym psem nie jest najtrudniejsze. Trzeba tylko trzymać równowagę, i być gotową na wszystko.
Na początku uczyłyśmy się pływania na jeziorze na którym był wyciąg do Wake Boardu. Nie polecam. Jussi stresowała się nie tylko nową sytuacją ale też ludźmi na wyciągu, przez co pływanie było dużo trudniejsze.
Kolejny raz próbowałyśmy na spokojnym jeziorze, gdzie dookoła byli tylko wędkarze. Tutaj poczyniłyśmy spore postępy.
Po pierwsze, Jussi nie miała żadnych dodatkowych stresów. Udało mi się nawet po raz pierwszy stanąć na desce z psem na pokładzie.
Było to okupione mantrą:
Jussi proszę leżeć, leżeć, nie wstawaj, leżeć, proszę nie ruszaj się, dobry pies brawo Jussi grzeczna dziewczyna leżeć, leżeć nie wstawaj.

Ale największym sukcesem było to, że Jussi w końcu, po jakiejś godzinie pływania wskoczyła do wody i robiła sobie swoje kółka i ósemki, kiedy ja leżałam na desce i chillowałam. Do tej pory zeskakiwała z deski i do razu próbowała się na nią wdrapać z powrotem.
nowe problemy
Im więcej pływamy, tym bardziej Jussi akceptuje nowy stan rzeczy. Niestety, wraz z postępem wiążą się nowe ryzyka.
Na początku Jussi wskakiwała do wody tylko wtedy, kiedy siedziałam na desce i jej na to pozwalałam. Z czasem obie zaczęłyśmy kombinować i zdarza się, że Jussi pięknie wybije się deski do wody kiedy ja stoję i macham wiosłem. Muszę wtedy szybko reagować, żeby wylądować na desce a nie poza nią.
Na ogół Jussi raczej się ześlizguje do wody niż do niej wskakuje, co podobno jest lepszym rozwiązaniem, chociaż wygląda komicznie.
Ciągle jeszcze pracujemy nad tym, żeby Jussi sobie spokojnie pływała wokół mnie na desce, chociaż czynimy postępy. Najczęściej nasze pływanie wygląda tak, że pies wskakuje do wody, ja jej uciekam, a potem na nią czekam.
Jeśli pozwolę jej na wskakiwanie do wody bez odpływania, to wtedy bawimy się w psi wyciąg.
Jeszcze jedna rzecz jest bardzo ważna. Otóż pies na desce oznacza bycie mokrą. Jussi kiedy tylko ją wciągam, zawsze, ale to zawsze musi się otrzepać.
Można się do tego przyzwyczaić, i jeśli świeci słońce jest to całkiem przyjemne, ale kiedy chcesz popływać o zachodzie słońca, uszykuj sobie ciepłe ubranie na zapas. Nie mas szans, że zejdziesz z deski cała sucha i piękna. Raczej będziesz ociekała wodą i oblepiona sierścią swojego zwierzaka.
To tyle jeśli chodzi o moje pierwsze wrażenia z pływania na desce z labradorem. Niedługo opisze ci miejsca po których pływałam już z Jussi, i plany na sierpień.
Muszę przyznać, że SUP z dużym psem jest łatwiejszy niż się wydaje, i sprawia bardzo dużo frajdy. Jest to zdecydowanie mój ulubiony sposób spędzania wolnego czasu tego lata, i wydaje się dobrą inwestycją na przyszłość.