Tag: bagaż

  • Pies w pociągu – zrób to sama!

    Pies w pociągu – zrób to sama!

    Kiedy miałam auto, nie wyobrażałam sobie, jak można podróżować pociągiem z psem tak dużym jak Jussi. A umówmy się, Jussi, ze swoimi trzydziestoma kilogramami wagi nie jest największym z psów. Jednak jazda pociągiem dłuższa niż powiedzmy godzina jawiła mi się jako zupełna abstrakcja.

    Pierwsza okazja nadarzyła się podczas majowego wypadu na hel, dwa lata temu. Pogoda była raczej słaba, więc zamarzyło mi się odwiedzenie trójmiasta. Zwłaszcza, że miałam tam znajomego który mógł nas po trójmieście, a raczej Gdyni, oprowadzić.

    pies_w_pociagu

    Nawet nie pamiętam czy Jussi miała wtedy kaganiec. Wydaje mi się że tak, ale na pewno nie lubiła go nosić. W Łodzi jeździłyśmy tramwajami naprawdę rzadko, no i miałam auto, więc nie czułam potrzeby przyuczania jej do kagańca. Nad morzem pragmatyzm zwyciężył i tak oto chęć napicia się piwa ze znajomym zaważyła nad dotychczasowymi obawami.

    Ponieważ Jussi w aucie nauczona jest spać cała drogę, a od szczeniaka dość regularnie pokonywałyśmy 4 godzinne trasy autem, pociąg potraktowała jak nieco większy samochód. Grzecznie położyła się na podłodze i przespała cała drogę.

    Następna okazja do wożenia psa pociągiem była w ostatnie wakacje, kiedy postanowiłam odwiedzić przyjaciół na lubelszczyźnie. Miałam do wyboru albo kilka godzin w PKP, z możliwością spaceru po wagonie, poczytania książki czy drzemki, albo kilka godzin w starym, wysłużonym aucie bez klimatyzacji. W naprawdę sporym upale.

    Wybrałam więc PKP, i tak już, o dziwo, zostało.

    podroze_z_psem_pociagiem

    Nasza pierwsza długa podróż pociągiem podzielona była na dwa etapy: ICC do Warszawy, wagon bezprzedziałowy, pełna klima, gniazdka w siedzeniach, żyć nie umierać. I TLK do Lublina, skwar, stare wagony obite dywanami, brak cienia. Ostatnia godzina podróży to była droga przez mękę dla mnie, a co dopiero dla futrzaka.

    W drodze powrotnej zepsuła się pogoda, więc podróżowało się nam już dużo przyjemniej.

    Od tej pory Jussi nie raz pokonywała dłuższe i krótsze trasy pociągami, a ja nauczyłam się kilku przydatnych rzeczy na temat psa w pociągu, którymi właśnie teraz zamierzam się z tobą podzielić:

    1. Kaganiec

    kaganiec musi być, nie ważne że twój piesio to najsłodszy słodziak. Ważne, żeby kaganiec pozwalał psu otwierać szeroko paszczę i chłodzić się w ten sposób. Według regulaminu pies powinien być w kagańcu cały czas, ale i podróżni, i konduktorzy zazwyczaj są wyrozumiali i pozwalają ci uwolnić psa od tego obowiązku. Zawsze trzeba jednak pytać.
    Kaganiec przydaje się też w sytuacji, kiedy współpodróżni chcą być mili i próbują karmić twojego zwierzaka resztkami z kanapki albo herbatnikami 😉

    2. Miska na wodę

    mega ważne zwłaszcza latem. Kiedyś zdarzyło mi się jej zapomnieć i Jussi musiała się napić wody z pociągowej umywalki. Nie polecam.

    jazda_w_pkp_z_psem

    3. Kocyk, ręcznik, posłanie

    pies, pomimo, że za bilet płaci od 5 do 15 zł, nie ma wstępu na siedzenie (małe psy mogą siedzieć ci na kolanach, albo być w transporterze), dobrze jest mieć jakiś koc albo ręcznik na którym zwierzak może się położyć jeśli nie lubi leżeć na gołej posadzce.

    4. Lokalizacja

    Jeśli tylko to możliwe, wybieraj wagony bezprzedziałowe. Jest tam więcej miejsca dla stwora, nawet jeśli pociąg jest pełen ludzi.

    pies_w_wagonie_predzialowym

    5. Lokalizacja doprecyzowując

    Naucz psa leżeć pod siedzeniem. Jeśli twój psijaciel jest wielkości Jussi, powinien się bez problemu zmieścić pod siedzenie. Wtedy tylko ty masz problem co zrobić z nogami, ale za to unikasz sytuacji, w której pies leży w przejściu a tabuny podróżnych nie patrzących pod nogi po nim depczą.

    jak_przygtowac_psa_do_pociagu

    6. Konduktorzy

    Uśmiechaj się do konduktorów. Według moich doświadczeń 90% konduktorów w pociągach jest psolubnych. W kryzysowej sytuacji mogą ci nawet udostępnić wolny przedział, jeśli widzą, że bestia się męczy. Nie jest to oczywiście reguła, ale z mojego doświadczenia wynika, że jest to możliwe 🙂

    https://www.facebook.com/zapsiepieniadze/photos/a.660966967625445.1073741829.523440464711430/660966940958781/?type=3&theater

    7. Toaleta

    Naucz psa toalety przed podróżą. Wiem, brzmi dziwnie, ale o ile ułatwia życie, i zapewnia spokój ducha, kiedy twój pies robi ostatnią kupę zawsze tuż przed wejściem na dworzec.

    8. Przezorny zawsze… nauczony!

    Jeśli twój pies jest za duży, żeby wziąć go pod pachę i wsadzić do wagonu, warto mieć ze sobą smakołyki. Jussi tylko raz bała się wyskoczyć z wagonu na peron, i na szczęście było to na końcowej stacji. Jeśli smakołyki nie działają na zwierza, może warto zrobić próbę i podejść wcześniej na dworzec, sprawdzić który pociąg ma dłuższy postój i poćwiczyć wchodzenie do wagonu?

    9. Bagaż

    Zadbaj o swój bagaż. Najlepiej miej ze sobą plecak, bo wtedy masz obie ręce wolne na psa. Nie próbowałam nigdy jechać z Jussi i walizką na kółkach, zwyczajnie wydaje mi się to niewygodne. Zwłaszcza kiedy musisz pędzić na przesiadkę bo jest opóźnienie.

    pies_podrozuje_pkp

    10. Przyjaciele

    Udało mi się dotrzeć do 10 punktów! Zaprzyjaźnij się ze współpasażerem, który ma miejsca obok ciebie. Chodzenie z psem do toalety w pociągu jest możliwe ale niewygodne. Do wagonów restauracyjnych nie wpuszczają psów. (PKP, właśnie, o co chodzi? W najlepszych restauracjach można a u was nie?), więc możliwość poproszenia kogoś o opiekę nad bestią jest na wagę złota.

     

    To już wszystkie protipy, które udało mi się zebrać podczas naszych podróży pociągiem. Jednocześnie chciałam dać ci  znać, że w kwartalniku Przystanek Dolny Śląsk mamy z Jussi małą kolumnę na temat naszych podróży pociągiem po Dolnym Śląsku.

    Jeśli masz jakieś pytania odnośnie psa w pociągu, lub coś nie jest dla ciebie jasne, daj znać w komentarzach. Chętnie pomogę.

     

    podrozowanie_z_psem_koleja

    wycieczka_z_psem_w_koleji

     

    ZapiszZapisz

    ZapiszZapiszZapiszZapisz

    ZapiszZapisz

    ZapiszZapisz

    ZapiszZapisz

    ZapiszZapisz

  • O sprzęcie bez którego nie wyobrażam sobie wyjazdu

    O sprzęcie bez którego nie wyobrażam sobie wyjazdu

    Tutaj znajduje się informacja o sprzęcie który przez lata udało mi się zgromadzić, a bez którego nie wyobrażam sobie nawet krótkiego wyjazdu. Większość z rzeczy zamieszczonych poniżej została mi podarowana, część jest dosyć stara, część zupełnie nowa. Jest to moja podstawowa wyprawka. Dodam, że nie posiadam jeszcze wszystkiego co potrzebne przy budżetowo przyjaznych wyjazdach, ale systematycznie pracuję nad tym, aby te braki uzupełniać.

    śpiwór

    Mój to Forclaz 10° – 15° ultralight z Decathlonu. Sprawdza się genialnie, jest mały, lekki, upycha się go pięścią w pokrowcu. Zimno mi w nim było chyba raz w życiu – na Woodstocku. Aha, dostałam pod choinkę, na specjalne życzenie, więc nic mnie nie kosztował

    kosmetyczka

    Kolejny prezent. Nawet nie wiedziałam że ją potrzebuję, dopóki jej nie dostałam. Jest lekka (zawsze plus!), bardzo pojemna, zawieszana (ważne w schroniskowych prysznicach). Firmy Sea to Summit. Ja moją testuję od bardzo niedawna, ale już czuję, że będzie mi służyła latami.

    buty

    W tym temacie nie mam jeszcze za wiele do powiedzenia. Latem sprawdzają mi się sandały z Ecco. Zresztą, przeszłam na nich 100 km podczas Camino de Santiago i stopy mi nie odpadły. Co do traperów, szukam. Jak znajdę odpowiednie w dobrej cenie – uzupełnię.

    kolaż mojego sprzętu turystycznego

    plecak

    Pierwszy raz, wspinając się na Strzechę Akademicką z Jussi, miałam ze sobą oldschoolowy, wysłużony, 50 litrowy plecak Alpinusa. Służył mi głównie do wnoszenia karmy dla psa. Potem nauczyłam się żywieniowych patentów i w zupełności wystarcza mi 30 litrowy Karrimor, zaprojektowany bardziej do biegania po mieście, ale ma pas biodrowy, sztywne plecy, i mieszczę się w nim na weekendowy wypad w góry, jak i na kilkudniowy wyjazd za granicę.

    termos

    kolejny prezent (ach, jak ja lubię święta i urodziny!) nie jest to specjalny górski termos, zimą całkiem szybko się wychładza, miał być na tyle uniwersalny żeby z nim pójść do pracy, jak i móc zabrać go na wyjazd. Nie rzuca się w oczy i zajmuje mało miejsca w plecaku. Mnie wystarcza.

    kindle/książka

    Element obowiązkowy, kiedy pies wyczerpany śpi, a ja sączę zimne piwo w schronisku. Nic tak nie smakuje jak książka po godzinach chodzenia.

    klapki

    Długi czas nie miałam klapek, wtedy pod prysznic chodziłam we wspomnianych wyżej sandałach. Minusy takiej wielozadaniowości można sobie łatwo wyobrazić. Kiedy uznałam, że Jussi jest na tyle duża, żeby nie zjeść mi kolejnej pary, i kiedy chciałam zacząć korzystać ze sportowych przybytków Wrocławia, zakupiłam przecenione klapki z różowym logo Adidasa. Są przeurocze, a ja zakładając je czuję się jakbym fundowała moim stopom spa 😉

    https://www.zapsiepieniadze.pl/co-czytam-w-pociagu/

    nerka

    Kolejny prezent – tym razem mój dla mnie. Polska firma – Mięta, robi przepiękne nerki. W sezonie letnim nie wychodzę bez niej z domu, mieści nawet kindla, wszystkie potrzebne rzeczy dla psa (o tym w następnym poście), telefon, klucze, co-tylko-chcesz. Trochę zaczęła się wycierać przy pasku ale zupełnie jej to nie przeszkadza w funkcjonalności. Skarb!

    ręcznik

    Lekki, szybkoschnący, też decathlon, duży. Planuję kupno drugiego takiego dla Jussi, bo pies się kocha moczyć, a frota zajmuje dużo miejsca. Ma jeden minus – ciagle zapominam wziąć go z domu na wyjazd. Na szczęście w aucie zawsze wożę ze dwa ręczniki dla psa, zwłaszcza latem.

    To tyle jeśli chodzi o mój sprzęt, bez którego nie wyobrażam sobie wyjazdu. Celowo nie pisze o ubraniu, bo kilka bluz z Croppa i termoaktywna bielizna kupiona na narty 10 lat temu nie są zbyt ciekawym materiałem. Dodatkowo wszystko zależy czy bardziej góry, czy płaskie, czy woda. Na pewno nie noszę nowych ubrań. Ja się brudzę, psie łapki brudzą, sierść jest wszędzie.

    Co dla was jest podstawowym wposażeniem na krótki wypad z noclegiem? Bierzecie więcej elektroniki? Ubrań? o czymś ważnym zapomniałam, albo jest coś co mogłoby mi znacząco ułatwić życie? piszcie w komentarzach!